wtorek, 4 czerwca 2013

i znów infekcja...

Jakoś tak wszystko się układa nie tak , jak powinno...ale mój optymizm każe mi wierzyć, że i tak będzie wszystko dobrze...musi być;)W Piątek skończyłam brać antybiotyk a w sobotę wstałam z potwornym bólem gardła, mieśni....i temperaturą ok 38 st. Po konsultacji z gin, wzięłam apap ny zbić temp., i w niedzielę niestety nie było lepiej....Dwa dni nie wstawałam w ogóle z łóżka, dobrze że mój kochany M potrafił się zająć całym domem i Córcią;) Wczoraj byłam u internisty..prawdopodobnie infekcja , którą trzeba wyleżeć w łóżku i popić herbatką z cytryna i malinami..Wzięłam więc zwolnienie lekarskie do piątku i zamierzam wypoczywać, gdy córcia w szkole;)
Gorączka bardzo mnie zestresowała....dlatego też również wczoraj poszłam do mojej gin na szybkie usg by zobaczyć bijące serduszko...Byłam szalenie wzruszona i zaskoczona , gdy zamiast kropeczki z bijacym serduszkiem zobaczyłam małego człowieczka machającego nóżkami i rączkami:) Byłam zaskoczona, że to już taki widok zobaczyłam, przecież to dopiero 11 tydzień. Dotarło do mnie , że poporzednia ciąża to jednak już 9 lat temu i wiele się zmieniło..sprzęt jest lepszy i naprawdę szybko można podlgądnąć swoje małe Szczęście:)
Cieszę się, że już niedługo ( 2 tygodnie) mamy usg genetyczne w Genomie w Rudzie Śląskiej i tam oboje będziemy mogli zobaczyć Małego Człowieczka :)
Czasem zamykam oczy i widzę już pokoik z białymi mebelkami, poukładane cudownie pachnące maleńkie ubranka i miękkie pieluszki....ale szybko otwieram oczy i mówię sobie" Nie szalej, poczekaj jeszcze....." Druga ciąża nie jest łatwa, kiedy ma się ogromną świadomość, kiedy ma się za sobą przeżycia związane m.in z tym, że wróciło się do takiego pokoiku bez dziecka bo ono było na OIOM..bo ma się za sobą lata rehabilitacji i walki o zdrowie i sprawność swojej jedynej córeczki....Hmmm...ale warto było..bo to właśnie moje Największe Życiowe Szczęście ..i wierzę , gdzieś głęboko, że tym razem wszystko będzie dobrze a moje Szczęście po prostu się podwoi...musi tak być...